Pierwszy dzień w nowej watasze. Teraz będzie zwiedzanie i zapoznawanie się. Będę w centrum zainteresowania, bo jestem nowa. Nie mogę się doczekać kiedy wreszcie się tu ustatkuję i wszystko przestanie być dla mnie nowe. Wsłuchiwałam się w uderzanie moich łap na ścieżce. Głuche „pac, pac” na drobnych żwirowych kamyczkach. Do dobre ćwiczenie na koncentrację. Skupienie się na jednej czynności lub na jednym odgłosie. Przymknęłam lekko powieki. Pac, pac, pac. Porzuciłam ćwiczenie na koncentrację i rozmyślałam. Alfy wydają się miłe, tylko trochę nie rozumiem sensu dwóch Alf. Stadem powinna rządzić jedna osoba. Gdy są dwie Alfy wystarcz drobna kłótnia między nimi żeby stado się rozpadło. Nad moją głową przysiadł wróbel. Nastroszył pióra chcąc zachować resztki ulatującego ciepła. Malutki płatek śniegu opadł mi na nos. Prychnęłam i odleciał. Zastanawiałam się co mnie czeka. Czy dobrze mi będzie w tym stadzie? Moje rozmyślania przerwały urywane strzępki rozmowy. Ciche szepty dobiegające zza zarośli. Podniosłam uszy. Zawsze miałam wyjątkowo dobry słuch. Poszłam w kierunku, z którego dobiegały głosy. Za krzakami, na niewielkiej łące dostrzegłam dwa wtulone w siebie wilki. Rozpoznałam Alfy. Pomyślałam, że nie będę przeszkadzać, to w końcu para, ale wycofując się nadepnęłam na suchą gałązkę która trzasnęła pod moją łapą. Alfy podskoczyły i odwróciły się w moim kierunku.
- Cześć – rzuciłam. – Ja… może sobie pójdę
.
<Negro? Freasky?>
Rezerwuje dokończenie ;)
OdpowiedzUsuń~~Negro